
Zlecenie po północy, które nie powinno było się wydarzyć
Była 23:15, gdy Ekkasit Jitwijarn przyjął zlecenie w aplikacji Bolt. Punkt odbioru: okolice Soi Wisut Kasat, pod Rama 8 Bridge, w dzielnicy Bangkok. Cel podróży: Pattaya. Cena: ponad 1 200 bahtów. Długi kurs, nocna pora, obcy pasażer — wszystko wskazywało na ryzyko. Jednak Ekkasit zdecydował się je podjąć.
Chwilę później okazało się, że ta decyzja będzie kosztować go zdrowie i motocykl.
„Dzintars” i zdjęcie, które miało chronić
Rezerwacja w aplikacji widniała na imię „Dzintars”. Ekkasit, kierując się doświadczeniem i intuicją, poprosił pasażera o selfie przed rozpoczęciem kursu. Tłumaczył później, że obawiał się ucieczki bez zapłaty. To zdjęcie stało się później kluczowym dowodem — i jedyną wyraźną wskazówką, kim jest napastnik.
Na podstawie imienia kierowca podejrzewał, że pasażer może pochodzić z Łotwy. Policja nie potwierdziła jednak ani tożsamości, ani narodowości mężczyzny.
Atak bez ostrzeżenia
Zamiast ruszyć w trasę, sytuacja eskalowała natychmiast. Według relacji Ekkasita pasażer zaatakował go na miejscu odbioru. Doszło do szarpaniny. W jej trakcie napastnik przejął kontrolę nad motocyklem i uciekł, zostawiając rannego kierowcę na poboczu.
Ekkasit nie ujawnił pełnego zakresu obrażeń. Wiadomo jednak, że zdołał wezwać pomoc i zgłosić sprawę. Motocykl — narzędzie jego pracy — zniknął.
Alarm wśród kierowców aplikacji
Sprawa nie zakończyła się na komisariacie. Ekkasit opublikował szczegółowy opis zdarzenia w grupie Grab Bolt & All Application in Thailand. Post błyskawicznie obiegł środowisko kierowców. Strach, gniew i poczucie bezsilnościwylały się w komentarzach.
Kierowcy zaczęli ostrzegać się nawzajem:
- przed długimi kursami nocą,
- przed pasażerami o niezweryfikowanej tożsamości,
- przed przyjmowaniem zleceń w odludnych miejscach.
Wielu domaga się zmian: mocniejszej weryfikacji pasażerów, przycisków alarmowych, realnego wsparcia platform w sytuacjach kryzysowych.
Sprawca na wolności, motocykl nieodnaleziony
Na ten moment policja nie potwierdziła zatrzymania podejrzanego ani odzyskania motocykla. Śledczy analizują materiały dostępne online, w tym selfie wykonane przed kursem oraz dane z aplikacji. Czas działa na korzyść sprawcy— każda godzina oddala go od miejsca zdarzenia.
Mieszkańcy okolicy i internauci apelują o szybkie działania. Nie chodzi już tylko o jednego kierowcę — chodzi o bezpieczeństwo kolejnych osób, które tej nocy, jutro i pojutrze przyjmą zlecenie.
Komentarz redakcji:
To nie był „incydent”. To był rozbój. W miejscu publicznym, pod mostem, w wielkim mieście. Zlecenie z aplikacji zamieniło się w przestępstwo, a narzędzie pracy w łup.
Ta sprawa pokazuje brutalną prawdę gig economy: kierowcy pracują sami, nocą, bez realnej ochrony. A gdy coś pójdzie nie tak, zostają z bólem, stratą i postem w mediach społecznościowych, który ma zastąpić systemowe bezpieczeństwo.
O innych drogowych akcjach pisaliśmy tutaj – Strzały na ekspresówce. Kierowca zginął po ataku furii drogowej








