
Poranek w Patong, który zamienił się w uliczną bitwę
Patong budzi się późno, ale tej nocy ulica nie spała wcale. We wczesnych godzinach porannych 23 grudnia na jednej z głównych dróg dzielnicy doszło do gwałtownej eskalacji przemocy, która w kilka sekund przerodziła się w chaos przypominający uliczną bójkę, a nie turystyczny kurort.
Według relacji świadków cudzoziemiec uderzył Tajkę w twarz, co uruchomiło natychmiastową reakcję jej znajomych i przypadkowych osób z okolicy. To, co zaczęło się od jednego aktu agresji, zakończyło się ucieczką, krzesłami w dłoniach i tłumem gapiów.
Nagranie, które obiegło sieć
Sprawa ujrzała światło dzienne dzięki Tajowi Jeerawutowi Wangnurakowi, który około 6:30 rano opublikował nagranie na Facebooku. W krótkim opisie nie pozostawił złudzeń:
„Ta ulica zawsze rano wygląda jak pole bitwy. Słyszałem, że jeden z cudzoziemców zaczął od mocnego uderzenia Tajki w twarz.”
Nagranie szybko zaczęło krążyć w sieci i trafiło do tajskich mediów, w tym do Channel 7. To właśnie wideo pokazało, jak bardzo kontrola nad sytuacją została stracona.
Krzesła, pościg i ucieczka cudzoziemców

Na nagraniu widać Tajkę ubraną w bluzkę w kropki, trzymającą czarne aluminiowe krzesło, którym próbuje rzucić w grupę trzech cudzoziemców. Obok niej biegnie Taj z kolejnym krzesłem w rękach. Emocje sięgają zenitu.
Cudzoziemcy uciekają ulicą, próbując wyrwać się z otoczenia. Jeden z nich na moment podnosi krzesło, jakby chciał je odrzucić w stronę goniących, ale ostatecznie rezygnuje i wycofuje się razem z pozostałymi.
Wokół zbiera się tłum — znajomi kobiety, przypadkowi przechodnie, pracownicy nocnych lokali. Nikt nie panuje nad sytuacją.
Relacja ofiary: alkohol, rasizm i splunięcie
Później Tajka, która brała udział w zdarzeniu, zabrała głos w rozmowie z mediami. Jej relacja rzuca jeszcze ostrzejsze światło na to, co wydarzyło się chwilę wcześniej.
Kobieta twierdzi, że jeden z cudzoziemców — pijany i według niej pochodzenia arabskiego — używał wobec niej rasistowskich wyzwisk, a następnie splunął w jej stronę. Gdy doszło do konfrontacji słownej, mężczyzna miał uderzyć ją mocno w twarz.
To właśnie ten moment uruchomił lawinę.
„Takie sytuacje są tu codziennością”
Kobieta nie kryła frustracji. Podkreśliła, że alkoholowe awantury z udziałem zagranicznych turystów w Patong to niemal codzienny problem — szczególnie nocą i nad ranem. Jej zdaniem takie incydenty niszczą bezpieczeństwo mieszkańców i pracowników, a także wizerunek wyspy.
Zaapelowała do władz o realne działania, a nie tylko deklaracje. Jej zdaniem Patong wymknęło się spod kontroli, a brak zdecydowanych reakcji prowadzi do coraz bardziej brutalnych zdarzeń.
Ulica Rat Uthit 200 Pi – serce nocnego chaosu
Do zdarzenia doszło na Rat Uthit 200 Pi Road w dzielnicy Patong — miejscu znanym z barów, klubów i intensywnego życia nocnego. To właśnie tam regularnie dochodzi do bójek, awantur i interwencji ochrony.
Internauci szybko zaczęli domagać się:
- ostrzejszego egzekwowania prawa,
- lepszej kontroli stref nocnego życia,
- realnych konsekwencji dla agresywnych turystów.
Policja milczy, sprawcy zniknęli
Na ten moment policja nie potwierdziła żadnych zatrzymań ani formalnych zarzutów. Nie wiadomo, czy cudzoziemcy zostali zidentyfikowani, ani czy sprawa trafi do sądu.
A to tylko wzmacnia poczucie, że przemoc w turystycznych dzielnicach bywa bezkarna.
Komentarz redakcji:
To nie była „sprzeczka”. To była publiczna przemoc, która wybuchła na ulicy pełnej ludzi. Klaps, rasistowskie wyzwiska i alkohol wystarczyły, by Patong znów zamieniło się w arenę chaosu.
Jeśli takie sceny stają się normą, pytanie nie brzmi czy dojdzie do tragedii — tylko kiedy.
Nie pierwszy, i nie ostatni pewnie raz takie rzeczy dzieją się w Patong, ostatnio pisaliśmy o innej tutaj – Noże w ruchu. Dwa ataki w jedną noc w Phuket








