
Śledztwo, które zaczęło się od podejrzeń
Tajskie służby imigracyjne od kilku tygodni przyglądały się podejrzanym aktywnościom prowadzonym przez cudzoziemców w prowincji Chon Buri. Chodziło o działalność, która na pierwszy rzut oka wyglądała jak zwykły handel internetowy. Jednak szybko okazało się, że za elegancką fasadą kryje się nielegalny biznes prowadzony z naruszeniem prawa imigracyjnego i handlowego.
W efekcie funkcjonariusze Immigration Bureau rozpoczęli ukierunkowane działania wymierzone w obcokrajowców nadużywających pobytu bezwizowego do prowadzenia działalności zarobkowej w Tajlandii.
Konferencja prasowa i jasny sygnał służb
O zatrzymaniach poinformowano oficjalnie podczas konferencji prasowej w siedzibie Biura Imigracyjnego w Nonthaburi. Funkcjonariusze nie pozostawili wątpliwości: Tajlandia nie będzie tolerować wykorzystywania wiz turystycznych do nielegalnego biznesu, szczególnie gdy działalność ma charakter zorganizowany.
Jednocześnie podkreślono, że akcja jest częścią szerszej kampanii wymierzonej w zagraniczne grupy działające w szarej strefie — często z dala od kontroli, ale w samym sercu turystycznych miast.
Trop prowadzi do Pattayi
Kluczowy przełom nastąpił, gdy zespoły śledcze z Immigration Division 3, działające wspólnie z lokalną policją imigracyjną, namierzyły wynajętą luksusową willę w dzielnicy Nong Prue, na terenie Pattaya.
Dom nie wzbudzał podejrzeń sąsiadów. Jednak obserwacja i analiza cyfrowych śladów ujawniły, że budynek pełnił rolę centrum operacyjnego internetowego biznesu, który w rzeczywistości nie miał żadnych zezwoleń na działalność w Tajlandii.
Internetowy handel „dla dorosłych” bez zezwoleń
Zebrane dowody wykazały, że wszyscy uczestnicy procederu byli obywatelami Indii. Grupa uruchomiła stronę internetową oferującą środki na potencję oraz gadżety erotyczne, kierując ofertę głównie do kobiet.
Strona działała przez około trzy miesiące, a liczba klientów systematycznie rosła. Problem polegał na tym, że działalność była prowadzona bez jakiejkolwiek licencji, bez pozwolenia na pracę i wbrew warunkom pobytu w kraju.
Nalot i zatrzymanie całej grupy
Gdy śledczy uznali, że zgromadzili wystarczający materiał dowodowy, przeprowadzili skoordynowaną akcję. Podczas nalotu zatrzymano wszystkich 19 mężczyzn, którzy w momencie wejścia policji przebywali w domu.
Wśród nich znalazł się 40-letni Sunil, wskazany przez funkcjonariuszy jako lider i koordynator całej operacji. To on miał odpowiadać za organizację pracy, logistykę i kontakt z osobą stojącą wyżej w hierarchii.
Sprzęt, produkty i cyfrowe dowody
Przeszukanie willi przyniosło konkretne rezultaty. Policja zabezpieczyła:
- 6 komputerów,
- 21 telefonów komórkowych,
- znaczne ilości środków na potencję,
- dużą liczbę produktów erotycznych.
Teraz wszystkie te przedmioty trafią do dalszej analizy, która ma wzmocnić materiał dowodowy w sprawie.
Zeznania i wątek Dubaju
Podczas przesłuchań Sunil przyznał, że cała grupa wjazd do Tajlandii zrealizowała w ramach ruchu bezwizowego. Jak twierdził, faktycznym właścicielem biznesu był inny obywatel Indii — Manit, który obecnie mieszka w Dubaju.
Według zeznań zatrzymanych mężczyźni otrzymywali około 9 000 bahtów miesięcznie za obsługę strony internetowej oraz dostarczanie produktów klientom na terenie Tajlandii.
Zarzuty i nieuchronna deportacja
Imigracja postawiła wszystkim 19 podejrzanym wiele zarzutów, w tym:
- pracę bez pozwolenia,
- prowadzenie działalności gospodarczej bez uprawnień,
- naruszenie warunków pobytu w kraju.
Mężczyzn przewieziono na komisariat w Nong Prue, gdzie rozpoczęto dalsze czynności procesowe. Po ich zakończeniu władze potwierdziły, że wszyscy zatrzymani zostaną deportowani.
Komentarz redakcji:
Ta sprawa nie dotyczy wyłącznie nielegalnego handlu. To przykład tego, jak pozornie niegroźny biznes online może stać się narzędziem do systemowego łamania prawa.
Luksusowa willa, cichy sąsiedzki spokój i praca za ekranem komputera — wszystko wyglądało „czysto”. Jednak w rzeczywistości była to zorganizowana działalność, która funkcjonowała wyłącznie dlatego, że liczyła na brak kontroli.
Tajskie służby wysłały jasny sygnał: turystyczna wiza to nie przepustka do biznesu.
W podobnym artykule pisaliśmy o Bangkok: Chińska szajka oszustów zatrzymana w hotelu








