
Śmiertelne zalanie kopalni i odpowiedzialność właściciela
Sprawa, która doprowadziła do aresztowania w Tajlandii, zaczęła się tysiące kilometrów dalej — w Chinach. To tam, w jednej z kopalni złota, doszło do poważnego zalania, które zakończyło się śmiercią wielu pracowników. Choć chińskie władze nie ujawniły dokładnej liczby ofiar, od początku traktowały zdarzenie jako poważne przestępstwo związane z zaniedbaniami i odpowiedzialnością właściciela zakładu.
Według śledczych właścicielem kopalni był 56-letni Liu Hongbo, przedsiębiorca, który zgodnie z prawem miał obowiązek współpracować z organami ścigania i ponieść konsekwencje tragedii. Zamiast tego zdecydował się na ucieczkę.
Zniknięcie z Chin i ślad prowadzący do Tajlandii
Zamiast stawić się przed śledczymi, Liu wraz z żoną opuścił Chiny, unikając kontaktu z wymiarem sprawiedliwości. Para przedostała się do Tajlandii, licząc najwyraźniej na to, że popularny kierunek turystyczny stanie się bezpiecznym schronieniem przed konsekwencjami prawnymi.
Jednak chińskie władze nie zamierzały zamykać sprawy. Wystąpiły o pomoc do tajskich służb imigracyjnych, przekazując dane poszukiwanego mężczyzny i okoliczności jego ucieczki.

Współpraca międzynarodowa i szybkie działania służb
Po otrzymaniu oficjalnego wniosku funkcjonariusze Immigration Bureau rozpoczęli działania operacyjne. Śledczy z Immigration Bureau Division 1 przeanalizowali dane wjazdowe, historię pobytu oraz możliwe miejsca przebywania podejrzanych.
Trop szybko zaprowadził ich do Phuket — miejsca, które w ostatnich latach coraz częściej pojawia się w sprawach dotyczących cudzoziemców uciekających przed odpowiedzialnością karną w swoich krajach.
Zatrzymanie w szpitalu
Funkcjonariusze namierzyli Liu Hongbo i jego żonę w jednym z phukeckich szpitali, gdzie para przebywała w momencie interwencji. Aresztowanie przeprowadzono 23 grudnia, bez incydentów i bez próby ucieczki.
Podczas kontroli dokumentów wyszło na jaw, że oboje przebywali w Tajlandii nielegalnie. Ich wizy wygasły 113 dni wcześniej, co samo w sobie stanowi poważne naruszenie tajskiego prawa imigracyjnego.

Najpierw Tajlandia, potem Chiny
Tajskie służby potwierdziły, że wobec Liu i jego żony w pierwszej kolejności zostanie zastosowane postępowanie karne w Tajlandii za przekroczenie dozwolonego czasu pobytu. Dopiero po zakończeniu tej procedury para zostanie deportowana do Chin, gdzie czekają ich dalsze konsekwencje prawne związane z tragedią w kopalni.
Choć szczegóły zarzutów w Chinach nie zostały ujawnione, władze jasno wskazują, że sprawa dotyczy śmierci wielu osób i nie zostanie zamknięta jedynie na etapie administracyjnym.
Tajlandia jako azyl? Coraz częściej złudny
Ta sprawa nie jest odosobniona. W ostatnich miesiącach tajskie służby wielokrotnie informowały o cudzoziemcach próbujących ukryć się w Tajlandii po popełnieniu poważnych przestępstw za granicą. Jednak współpraca międzynarodowa i skuteczność lokalnych służb sprawiają, że taki scenariusz coraz rzadziej kończy się powodzeniem.
Phuket, Bangkok czy Pattaya przestają być bezpieczną przystanią dla osób liczących na anonimowość.
Komentarz redakcji:
Ta historia pokazuje, że nawet tysiące kilometrów nie gwarantują ucieczki przed odpowiedzialnością. Gdy w grę wchodzi śmierć ludzi, granice państw przestają mieć znaczenie.
Tajlandia coraz wyraźniej daje sygnał, że nie będzie schronieniem dla tych, którzy uciekają przed sprawiedliwością— niezależnie od pieniędzy, paszportu czy statusu społecznego.
W innym artykule opisaliśmy podobna sprawę – Bangkok: Chińska szajka oszustów zatrzymana w hotelu








