Strona główna / Kryminalne / Strzelanina na granicy. Żołnierze przechwytują 250 kilogramów metamfetaminy

Strzelanina na granicy. Żołnierze przechwytują 250 kilogramów metamfetaminy

Noc, która nie miała być spokojna

Północ Tajlandii rzadko bywa naprawdę cicha. Nawet gdy zapada noc, a wioski pogranicza gaszą światła, w dżungli zawsze ktoś się porusza. Czasem są to rolnicy, czasem lokalni mieszkańcy, a czasem – ludzie, którzy niosą na plecach ładunki warte setki milionów bahtów.

Tak było również tej nocy w prowincji Chiang Rai, gdy tuż po północy rutynowy patrol wojskowy przerodził się w krótką, lecz intensywną strzelaninę z przemytnikami narkotyków. Jej finałem było jedno z największych przejęć krystalicznej metaamfetaminy w regionie w ostatnich miesiącach.


Granica, która od lat żyje z przemytu

Rejon Mae Sai, gdzie doszło do zdarzenia, od dekad znajduje się pod szczególnym nadzorem służb. Przez ten obszar przebiega jeden z kluczowych szlaków przemytniczych tzw. Złotego Trójkąta – miejsca styku Tajlandii, Mjanmy i Laosu.

Naturalną granicę stanowi tu rzeka Ruak. W teorii ma oddzielać państwa. W praktyce od lat jest tylko cienką linią, którą nocą łatwo przekroczyć. Dla karteli narkotykowych to idealne miejsce: gęsta roślinność, trudny teren i setki bocznych ścieżek znanych tylko lokalnym przewodnikom.


Sylwetki w ciemności nad rzeką Ruak

Około 00:30 żołnierze 3. Kompanii Kawalerii Task Force Thap Chao Tak prowadzili rutynowy patrol w poddystrykcie Ko Chang. Ich zadaniem było jedno: obserwować, reagować i nie dopuścić, by kolejny transport narkotyków przedostał się w głąb kraju.

W pobliżu wioski Sang Ngam (Moo 6) zauważyli ruch. Na tle ciemności rysowały się sylwetki ośmiu do dwunastu osób, poruszających się wzdłuż brzegu rzeki. Każda z nich niosła na plecach duży, prowizoryczny plecak wykonany z worków po nawozach.

Dla doświadczonych żołnierzy był to znak jednoznaczny.


Gdy padły pierwsze strzały

Gdy patrol ujawnił swoją obecność i przygotowywał się do kontroli, sytuacja eskalowała błyskawicznie. Zamiast ucieczki lub poddania się, przemytnicy otworzyli ogień.

Rodzaj broni i jej kaliber nie zostały jeszcze oficjalnie ustalone, ale strzelanina była intensywna. Trwała około trzech minut. W ciemności, przy ograniczonej widoczności, każda sekunda mogła zadecydować o życiu lub śmierci.

Mimo to żaden z żołnierzy nie odniósł obrażeń.


Cisza po walce i powrót o świcie

Po wymianie ognia zapadła cisza. Patrol zabezpieczył teren, jednak ze względu na ryzyko zasadzek i min improwizowanych, dowódcy podjęli decyzję o wycofaniu się do czasu nadejścia dnia.

Dopiero około 06:30 rano żołnierze wrócili na miejsce. Dokładnie przeszukali teren po obu stronach ścieżek prowadzących do rzeki. Nie znaleziono żadnych ciał ani rannych. Wszystko wskazywało na to, że grupa zdołała uciec do Mjanmy, korzystając z osłony nocy i znajomości terenu.


Worki, które zdradziły wszystko

Choć przemytnicy zniknęli, nie uciekli z pustymi rękami – a raczej, uciekli bez najcenniejszego ładunku.

W zaroślach żołnierze odnaleźli 10 porzuconych worków po nawozach. Każdy zawierał 25 szczelnie zapakowanych pakietów krystalicznej metaamfetaminy. Każdy pakiet ważył około jednego kilograma.

Łącznie przejęto około 250 kilogramów „ice” – narkotyku, który po rozprowadzeniu na ulicach mógłby zniszczyć tysiące istnień.


Ucieczka do Mjanmy i brak zatrzymań

Brak zatrzymań nie jest w tym rejonie niczym niezwykłym. Kurierzy narkotykowi działają według prostych zasad: w razie kontaktu z wojskiem porzucają towar i uciekają. Ich życie ma dla karteli mniejszą wartość niż narkotyki – ale tylko do momentu, gdy uda się je odzyskać.

Tym razem jednak ładunek przepadł bezpowrotnie.


Narkotykowy szlak północnej Tajlandii

Eksperci podkreślają, że takie transporty rzadko są jednorazowe. Przechwycenie 250 kilogramów sugeruje istnienie większej, dobrze zorganizowanej siatki, zdolnej do regularnego przerzutu ogromnych ilości narkotyków.

Krystaliczna metaamfetamina produkowana w przygranicznych laboratoriach w Mjanmie trafia stąd nie tylko do Tajlandii, ale także dalej – do Malezji, Indonezji, Australii, a nawet Japonii.

Zobacz również: Dwie Tajki Uratowane z Seksualnego Niewolnictwa w Myawaddy


Co dalej? Reakcja służb

Po incydencie wojsko oraz inne agencje bezpieczeństwa zintensyfikowały patrole na całym odcinku granicy. Zabezpieczony narkotyk został przekazany do dalszych badań kryminalistycznych, które mają pomóc w identyfikacji szlaków i osób stojących za transportem.

Władze zapowiedziały również dalsze działania w ramach Narcotics Control Act, podkreślając, że walka z narkotykami to jedno z kluczowych wyzwań bezpieczeństwa narodowego.


Komentarz redakcji:

Ta historia pokazuje brutalną prawdę o wojnie z narkotykami. Na granicy nie ma spektakularnych aresztowań ani triumfalnych konferencji prasowych. Są nocne patrole, strzelaniny w ciemności i worki porzucone w dżungli.

Dla opinii publicznej to „kolejne przejęcie”. Dla żołnierzy – kolejne przypomnienie, że granica nie śpi, a przeciwnik nie cofa się przed użyciem broni.

Tagi:

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *